
Bo to tak czasami bywa, że umysł zaczyna podążać w nieznanym kierunku. Po pewnym czasie dochodzi do momentu, w którym nie ma już odwrotu. Ludzie gubią się wtedy. Zresztą świat zewnętrzny nie jest zbyt sprawiedliwy. Rządzi się prawami, które trudno zrozumieć, a tym bardziej pogodzić się z nimi. Na ten przykład historyjka sprzed kilku dni: idąc pod drzewem, zauważam, że coś z niego spada. Przyglądam się bliżej i okazuje się, że to głowa pisklaka z wydłubanym, wydziobanym okiem. Pomyślałem, że to przykra sprawa. Zrobiłem kilka kroków, by znowu coś usłyszeć spadającego z drzewa. Okazało się, że tym razem to odchody wrony (ją przynajmniej zobaczyłem odlatującą z drzewa). Pisklak raczej nie był wroną, ale kto go tam wie. Wracając tą samą ulicą do kompletu dołączyło jeszcze wyrwane skrzydło, skrzydełko właściwie. Pewnie je wiatr zwiał...
A wracając do sir Batmana: jest gruby, bo przez pewien czas pracował jako ochroniarz w popularnym hipermarkecie. Oni mają tam w zwyczaju podżerać orzeszki bezpośrednio z kieszeni w roboczych spodniach, razem z paprochami. Ręce ich też pewnie mają niezliczone zastępy bakterii przekazanych im uprzejmie przez nieuprzejmych (najczęściej) klientów.
Teraz gra dla kilku groszy. Przeznaczy je pewnie na 'zapominacze'. Tak jest łatwiej. Nie myśleć.